Rozdział 1

Pierwszy dzień w nowej szkole jak zwykle jest przytłaczjący. To już trzecia z kolei przeprowadzka po śmierci mamy. Mój tato dalej nie może poradzić sobie z jej odejściem. Z resztą ja też. Moja mama zmarła 2 lata temu w wypadku drogowym. Zderzyła się z samochodem, którego kierowcą był pijany mężczyzna. Zginęła na miejscu, a mężczyzna uciekł z miejsca zdarzenia nie udzielając jej pomocy. Do tej pory go nie odnaleziono. Może gdyby jej pomógł od razu wszystko byłoby inaczej?
Szłam szkolnym korytarzem pełnym zgiełku i chaosu. Wszyscy się śmiali i wygłupiali, a ja przyciskając stosik książek obiema rękoma do piersi szłam przed siebie. Nagle na skrzyżowaniu korytarzy wpadł na mnie chłopak, który wyraźnie się gdzieś spieszył. Aż mnie odrzuciło, ale się nie przewróciłam.
- Auuuć - zdołałam tylko z siebie wydobyć, łapiąc się za prawe ramię, w które mnie uderzył.
- Sorry, strasznie się spieszę - wydusił - nic ci nie jest?
- Nie - odpowiedziałam krzywiąc się i wciąż nie opuszczając dłoni z bolącego ramienia. Chłopak o kasztanowych włosach z wysoko postawioną grzywą, patrzył się gdzieś daleko za mnie, wychylając się raz w prawo, raz w lewo, jakby się przed kimś ukrywał. Nie jest zbyt wysoki. Śmiem przypuszczać, że może mieć z górą 172 cm wzrostu. Mimo to wyglądał na sympatycznego.
- Uff poszła - wysyczał cicho, jednak ze względu na to, że stał zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie doskonale to słyszałam. - Wybacz, natrętna laska - spojrzał teraz na mnie. Jego wzrok był już dużo bardziej spokojny niż przed chwilą.
- Jasne - odpowiedziałam - Jestem Jessica - podałam mu rękę w celu przywitania.
- Alex - odpowiedział.
- Jestem tu nowa. Nie bardzo orientuję się co i jak. Mógłbyś mi powiedzieć gdzie ma aktualnie lekcje klaca 3C?
- 3C? Ja jestem w tej klasie. Nasza wychowawczyni nie mówiła nam o nowej uczennicy, ale miło Cię poznać, Jessico. Idę właśnie pod salę - ruchem ręki wskazał mi schody skierowane w górę.
Alex wydawał się na prawdę bardzo fajny. Dużo rozmawialiśmy do końca dnia. Postanowił, że skoro jestem tu nowa, będzie siedział ze mną w ławce, przynajmniej przez jakiś czas. Klasa wraz z wychowawcą bardzo ciepło mnie przywitała. Bardzo swobodnie się tam czułam. Okazało się również, że Alex mieszka bardzo blisko mojego aktualnego miejsca zamieszkania. Po powrocie do domu tato oczywiście o wszystko wypytał mnie ze szczegółami. Zrobił dla mnie jak zwykle moje ulubione spaghetti. Po tylu latach ja dalej nie wiem jak on je robi. Są znakomite. Nie takie zwykłe spaghetti, on wkłada w to mnóstwo serca. Uwielbia gotować. Mam czasem wrażenie, że tylko podczas gotowania jest w stanie nie myśleć o niczym. Skupić się tylko na tym co tu i teraz.

*Kilka miesięcy później*
Od mojego pierwszego dnia w szkole Alex i ja jesteśmy prawie nierozłączni. I nie! Nie jesteśmy parą. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Potrafimy się dogadać bez słów. Bez problemu znaleźliśmy wspólny język. Spędzamy razem każdą wolną chwilę. Mój tato już go poznał, chyba na prawdę go polubił. Jest moim najlepszym kumplem. I owszem, miałam wcześniej przyjaciółki, ale one były raczej "sezonowe". Po każdej mojej przeprowadzce nasz kontakt się urywał. A chyba nie o to chodzi w przyjaźni, prawda? Uznałam więc, że skoro tak ma to wyglądać to lepiej nie mieć przyjaciół. Z Alexem jestem jakoś inaczej. Czuję, że rozumiemy się jak nikt inny. Okej... niektórzy teraz mogą sobie pomyśleć, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Otóż, kochani, istnieje! Możecie mi wierzyć lub nie, ale mam wrażenie, że nigdy z nikim nie czułam się tak swobodnie jak z nim. Śmiałam się jak głupia zawsze, gdy spędzałam z nim czas. Ooo tak! Straszny z niego śmieszek. Ma dobre serce, dlatego życzę mu aby znalazł dziewczynę, która go uszanuje i którą ja muszę oczywiście zaakceptować. Właśnie zaraz ma do mnie wpaść. Jutro mamy sprawdzian z matematyki i będziemy się razem uczyć.
- Cześć Alex! - krzyknęłam zaraz po tym jak otworzyłam mu drzwi.
- Hej Jess - odpowiedział. Na jego twarzy pojawił się znajomy mi uśmiech.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam, po tym jak wszedł do mojego pokoju, rzucając swój plecak na łóżko.
- Coś zimnego, strasznie tu gorąco.
- Robi się!
Przyniosłam mu w jednym z moich ulubionych kubków z myszką Miki lemoniadę z ogromną ilością lodu. Sobie podobnie, jednak z małą różnicą... mój był z Anną i Elsą z "Krainy lodu". Tak, tak, wiem co sobie teraz myślicie, ale pomimo iż mam już 18 lat na karku jestem wielbicielką bajek i nic na to nie poradzę. Po tym jak każde z nas upiło kilka łyków zimnej lemoniady, zabraliśmy się za matematykę.
- Nie rozumiem z tego nic! - wskazał logarytmy rozpisane na jednej ze stron naszego podręcznika.
- Zaraz Ci wyjaśnię - powiedziałam, siadając obok niego na łóżku.
Po kilkunastu minutach nauki logarytmów oboje mieliśmy już dosyć.
- Jak ja nienawidzę matmy - rzucił się plecami na łóżko, kładąc prawą dłoń na swoim czole.
- Nie jest taka trudna, ale szczerze mówiąc, to też mam dosyć - zamknęłam z hukiem podręcznik.
- Idziemy na lody? Ja stawiam.
- Chodźmy! - wstałam z łóżka, po czym chwyciłam szelkę od torebki i pociągnęłam ją zdejmując tym samym z wieszaka.
- Tato, idę z Alexem na lody! Niedługo wrócę! - krzyknęłam, łapiąc za klamkę od drzwi.
Wychodząc z mojej furtki skierowaliśmy się w stronę naszej ulubionej budki z lodami. Pani Skye zawsze sprzedawała tam lody, znała już nas bardzo dobrze, ze względu na to jak często tam bywamy.
- Jak zwykle te same smaki? - zapytała.
Pani Skye jest nie za wysoką blondynką z piwnymi oczami. Na moje oko wygląda na jakieś 50 lat. Jest bardzo sympatyczną i ciepłą osobą.
- Tak, poprosimy - odpowiedział Alex.
- Jasne! O! Właśnie! Alex, był dzisiaj u mniej Twój brat - zaczęła - znowu z jakąś inną dziewczyną - zaśmiała się nakładając lody. Dla mnie jak zwykle było to Oreo i bakalia, a dla Alexa mięta i orzech.
- Tradycja - odpowiedział kierując swój wzrok w prawą stronę. Wyglądał jakby się chwilowo zamyślił - on już chyba zawsze taki będzie...
Alex opowiadał mi, że jego brat to totalny podrywacz. Ma 22 lata i co dziennie znajduje nową dziewczynę, a ze względu na to, że jest zabójczo przystojny (widziałam go raz, kiedy przyjechał po Alexa do szkoły, bo podczas gdy bywałam u nich w domu nigdy go nie było) nie dziwię się, że każda na niego leci.
- Eeee. Przejdzie mu - powiedziała poprzez lekki śmiech pani Skye wręczając mi mojego loda - młody jest.
- Ja jestem młodszy od niego i mam więcej rozumu niż on - powiedział Alex, odbierając swojego loda, po czym wyliczoną sumę pieniędzy położył na blacie - do widzenia.
- Do widzenia - odpowiedziała, dalej lekko się uśmiechając. Alex jednak wciąż był był jakiś zamyślony.
- Wszystko okej? - zapytałam widząc jego dziwną minę.
- Taak, tylko denerwuje mnie James. Co dziennie ma nową dziewczynę. Bawi się nimi. Tak samo jak mój ojciec - powiedział.
Tata Alexa odszedł od jego mamy rok temu kiedy to jego mama odkryła, że wielokrotnie ją zdradzał. Z tego co wiem mama Alexa dwie zdrady mu wybaczyła, po kolejnych już nie wytrzymała i zażądała rozwodu. Alex okropnie to przeżył. James w przeciwieństwie do niego miał wszystko gdzieś. Nie zależało mu ani na mamie, ani na tacie. Moim zdaniem jako już osoba dorosła powinien porozmawiać z tatą i spróbować jakoś na niego wpłynąć. On jednak wolał dalej zabawiać się ze sowimi panienkami.
- Nie zamartwiaj się tym tak. Nie masz na niego wpływu, jest dorosły - powiedziałam mając nadzieję, że chociaż w małym stopniu go uspokoję.
- Nie zamartwiam, tylko szkoda mi tych dziewczyn. Nie wiedzą w co się pakują - stwierdził.
- Daj spokój, nie możesz myśleć za wszystkich.
Po tych słowach miałam wrażenie, że ramiona Alexa lekko się wyluzowały. Wcześniej, pod wpływem spięcia, były uniesione delikatnie w górę. Alex dość szybko się denerwuje... Po godzinnym spacerze, zauważyłam, że trochę się ściemnia.
- Muszę już wracać - powiedziałam.
- A może chodź do mnie na chwilę? - zaproponował. Uświadomiłam sobie, że do jego domu mamy zaledwie 5 minut, co skłoniło mnie do przystania na tą propozycję.
- Na chwilę...
Po upływie kilku minut byliśmy już na miejscu. Gdy zamierzałam chwycić klamkę drzwi wejściowych do domu Scottów, ktoś mnie uprzedził, ale z drugiej strony. Widząc z jaką siłą osoba ta otworzyła drzwi uznałam, że pozwolę jej przejść. Wolałam uniknąć staranowania. Osobą tą był James. Ujrzenie go było dla mnie ogromnym szokiem ze względu na to, że przesiadywałam u Alexa dość często, a nigdy właściwie nie widziałam go w domu.
- Daj mi spokój! - krzyknął nie oglądając się za siebie.
- James! - nagle z drzwi wyjrzała jego mama. Miała widoczne łzy w oczach.
- Mamo... - powiedział delikatnie Alex podchodząc do mamy i delikatnie obejmując ją ramieniem.
- Wszystko dobrze nie przejmuj się, synku - powiedziała, próbując opanować emocje. Wytarła dłonie o jeansowe szorty i wróciła do domu.

***

Komentarze